Jedna z polskich marek sprzedających witaminę D3 twierdzi, że pozyskuje ją w „najbardziej naturalny sposób”, właśnie z lanoliny.
Zaciekawiło mnie to, więc postanowiłem przyjrzeć się sprawie bliżej.

Zawsze sądziłem, że lanolina to po prostu pot, a raczej łój owiec.
Wiedziałem też, że wykorzystuje się ją często w kosmetykach – w kremach czy środkach chemicznych, jak płyny do prania.
Nie zagłębiałem się w ten temat wcześniej, bo nie używam takich produktów i nie sądziłem, że warto się tym zajmować.
Ale od początku istnienia projektu Odmładzanie Na Surowo nasi słuchacze często pytali:
„A co z witaminą D3, tą słoneczną? Czy nie macie jej za dużo?”
Zebraliśmy więc wiele informacji i dziś chcę się nimi z Wami podzielić.
Nie po to, żeby kogoś atakować, ale żeby wspólnie się zastanowić.
Dziś czas na pytanie: czy zażywanie lanoliny naprawdę można uznać za coś naturalnego?
I czy rzeczywiście jest bezpieczne?
Dwa kierunki poszukiwań
- Czy lanolina faktycznie jest nieszkodliwa?
- Czy producenci rzeczywiście używają lanoliny, czy może jedynie związku chemicznego przetworzonego z lanoliny – podobnego do tego, który naturalnie występuje np. w rybiej wątrobie?
1. Czy lanolina jest bezpieczna?
Istnieje wiele informacji o toksyczności lanoliny spożywanej doustnie.
Zresztą – niezależnie od tego, czy coś spożywamy, czy nakładamy na skórę – wiele związków chemicznych i tak przenika do krwiobiegu.
Dlatego właśnie zainteresowało mnie szczególnie jej doustne przyjmowanie.
Nie dość, że sam pomysł jedzenia potu innego zwierzęcia wydaje się mało apetyczny, to jeszcze pojawiły się informacje, które budzą uzasadnione obawy.
Pozostałości pestycydów
Owce są regularnie kąpane w środkach owadobójczych, ponieważ łatwo padają ofiarą pasożytów.
Badanie opublikowane w Journal of Agricultural and Food Chemistry (wrzesień 1992) wykazało, że próbki lanoliny zawierały różne rodzaje pozostałości pestycydów, a poziom zanieczyszczenia znacznie się różnił w zależności od partii.
Autorzy zauważyli, że stężenia nie były natychmiast niebezpieczne, ale niektóre pestycydy mogły gromadzić się w tkankach tłuszczowych i przenikać do mleka kobiet karmiących.
To badanie sprzed lat, ale trudno uwierzyć, by dziś, przy większej ilości stosowanej chemii, sytuacja wyglądała lepiej.
Skoro owce są opryskiwane, te związki muszą tam być.
Tak, warzywa też bywają opryskiwane – z tą różnicą, że warzywa to żywe organizmy pełne witamin, minerałów i enzymów, a lanolina to tylko tłuszcz.
Zatrucie
Według MedlinePlus, połknięcie produktów zawierających lanolinę może powodować zatrucia.
Objawy to m.in. biegunka, wymioty, wysypka, obrzęk skóry, a przy dużych dawkach – nawet niedrożność jelit.
W ciężkich przypadkach konieczne jest płukanie żołądka i leczenie szpitalne.
To wystarczyło, bym sam trzymał się od lanoliny z daleka.
Reakcje alergiczne
Niektórzy ludzie są uczuleni na lanolinę.
Reakcja może wystąpić po kilku minutach lub dopiero po kilku dniach – zwykle jako wysypka kontaktowa na twarzy, szyi czy ramionach.
W rzadkich przypadkach może dojść do obrzęku jamy ustnej, trudności w oddychaniu, a nawet wstrząsu anafilaktycznego.
2. Czy producenci rzeczywiście używają lanoliny?
Witamina D3 (cholekalcyferol) stosowana w suplementach powstaje z przekształcenia związku chemicznego występującego w lanolinie.
Czyli teoretycznie to już nie sam tłuszcz owczy, lecz jego pochodna – produkt reakcji chemicznej.
Podobny związek występuje też w oleju z ryb, który przez wiele lat był źródłem witaminy D3.
Ale – jak wiemy – wątroba ryb to dziś toksyczny magazyn metali ciężkich.
Najciekawsze jest jednak coś innego: witamina D3 z lanoliny kosztuje grosze.
To źródło jest po prostu najtańsze.
Może więc nie chodzi o „naturalność”, tylko o ekonomię produkcji?
Po raz kolejny upewniłem się, że natura się nie myli.
Najwięcej witaminy D3 otrzymujemy ze słońca lub z promieni UVB.
To tam powstaje prawdziwy hormon D3 – magazynowany w wątrobie i przetwarzany przez nerki dokładnie w takiej ilości, jakiej potrzebuje ciało.
Syntetyczne wersje tej witaminy, przyjmowane w tabletkach czy sprayach, mogą być niebezpieczne.
Zażywanie D3 razem z wapniem prowadzi do zwapnienia naczyń krwionośnych, co może powodować zawały, udary i inne powikłania.
Dodawanie do tego witaminy K2 to tylko gaszenie skutków, a nie usuwanie przyczyny.
Witamina D3 z rybiej wątroby? Dziś równie toksyczna jak same morza.
Z lanoliny? Dla mnie to nadal owczy pot, a myśl o spryskiwaniu języka takim ekstraktem nie brzmi zbyt zachęcająco.
Producenci często nadają nazwę „naturalny” czemuś, co powstało w laboratorium.
A my – ufając etykietom – łykamy to w dobrej wierze.
Zamiast szukać syntetyków, wybierajmy słońce, świeże powietrze i warzywa kapustne, lucernę, morszczyn – naturalne źródła witamin, minerałów i energii życia.
Natury nie da się przedawkować.
Chyba że przesadzisz ze słońcem w pierwszy ciepły dzień – wtedy rzeczywiście mogą pojawić się poprzenia.
Cudowności!
Mariusz
P.S. Więcej o witaminie D3 napisaliśmy w naszej książce „Surowe Zdrowie” i z pewnością wrócimy jeszcze do tego tematu.